wtorek, 25 lutego 2014

Włóczkowe zabawy

Gdy przetwarzałyśmy letnie obrazki na zimowe pomyślałam, że najlepiej ogrzeją nas ciepłe ubranka z włóczki. Jednak przyklejanie pociętych kawałków do papieru okazało się żmudnym i nieciekawym zajęciem dla Hani. Za to do kłębków świeciły jej się oczy. Już po chwili rozpoczął się spontan włóczkowy:


Na koniec ze skłębionej włóczki powstała fantazyjna peruka.

Kilka dni później Hania zapragnęła z tego kłębowiska odzyskać pojedyncze nici. Ponieważ ich rozplątywanie zakończyło się fiaskiem, zaczęła wycinać nożyczkami kawałki i układać z nich obrazki. Nastąpił kolejny spontan, tyle że bardziej statyczny.

Żyrafa trzymająca w ręce bułeczkę ze śliwką
Smok ziejący ogniem i trzymający w ręce bułeczkę ze śliwką
Uwaga: smok i żyrafa trzymają się za ręce. Na zdjęciach są osobno, gdyż razem nie mieścili mi się w kadrze (postacie miały prawie 2 metry wysokości, szerokości jeszcze więcej).

Latawiec i księżniczka
Kolejnym razem do włóczki dołączyły klamerki do bielizny.

Garnek na pożarze i worek stoi i ręka próbuje odgonić garnek od pożaru
 Pomimo straty kilku nitek kłębowisko nadal jest pełne uroku i gotowe na kolejny spontan.


piątek, 21 lutego 2014

Lato zimą

Było już lato jesienią, przyszedł czas na lato zimą.

W związku z tym, że nadeszła zima, chciałam dowiedzieć się, ile jest rodzajów śniegu. Niestety zima w tym roku śniegu poskąpiła, nie zdążyłam policzyć. Wyprawa na tereny zaśnieżone okazała się niemożliwa ze względu na to, że zima oszczędzała także na mrozie i nie wymroziła drobnoustrojów, które przystąpiły do zmasowanego ataku na nasz dom. Z sukcesem.

Pozostało jedynie szukanie śniegu w świecie wirtualnym. Nie zdawałam sobie sprawy, że rodzajów jest tak wiele i mają często ciekawe nazwy. Gdybym była narciarzem, albo jeszcze lepiej - Eskimosem, pewnie byłabym nieco lepiej zorientowana. Choć pogłoski, że Eskimosi rozróżniają 50, a nawet 200 rodzajów, to tylko pogłoski. Naprawdę stosują 4 podstawowe określenia i kilkanaście bardziej szczegółowych.

Według Wikipedii, podstawowego źródła wiedzy współczesnego człowieka, pokrywy śnieżne dzielą się na suche (puch świeży, puch zsiadły, gips przewiany, gips zbity, śnieg zmrożony płatkowy, szreń, lodoszreń, lód), mokre (śnieg mokry, śnieg ziarnisty, zamarznięty śnieg ziarnisty, firn) i śnieg sztuczny. Klasyfikacja opadów atmosferycznych w postaci stałej opracowana przez Międzynarodową Komisję Śniegu i Lodu wyróżnia: płatek, kryształ gwiaździsty, słupek, igłę, kryształ przestrzenny drzewiasty, słupek wieńcowaty, kryształ nieregularny, krupę, deszcz lodowy i grad.

Jako że w zaistniałych warunkach atmosferycznych śnieg naturalny miałby niskie szanse na przetrwanie, w naszych pracach postanowiłyśmy zastosować różne rodzaje śniegu sztucznego. Do jego wytwarzania przygotowałyśmy zestaw specjalistycznych narzędzi: widelec, szczoteczki do zębów, sitko i  słomkę do napojów ponacinaną na jednym końcu.


Odszukałyśmy nasze letnie zdjęcia...


i przystąpiłyśmy do tworzenia. Tym razem, tak jak poprzednio, wykonywałyśmy osobne prace, ponieważ Hania nie chciała pożyczać moich pomysłów, tylko zastosować swoje.

Prace mamy

Pokrywa śnieżna: watowa, płatkowa, papierowa. Opad śnieżny: krupy, krupki i bryzgi pastowe. Ubranka: kawałki pociętej włóczki, filc. Dodatki: papier kolorowy.

Pokrywa śnieżna: pastowa (linie słomkowe, pasy widelcowe, kratki i porosty sitkowe). Opad śnieżny: krupy i krupki pastowe. Ubranka: kawałki pociętej włóczki, filc, papier kolorowy.

Pokrywa śnieżna: papierowa dziurkaczowa, chusteczkowa, wełnista, płatkowa, pastowa (pasy widelcowe, kratki i plamy sitkowe). Opad śnieżny: krupy, krupki i gwiazdy pastowe. Ubranka: kawałki pociętej włóczki, filc. Dodatki: papier kolorowy.

 Prace Hani

Śnieg: (trudno odróżnić pokrywę od opadu) plamy, porosty i mazie pastowe, śnieg płatkowy i chusteczkowy. Ubranka: naturalne zdjęciowe. Dodatki: papier tęczowy.

Śnieg: krupy, krupki, mazie i pasy pastowe. Ubranka: pisakowe. Dodatki: zdjęcia (z innej bajki).

Śnieg: kratki, plamy drapane, gwiazdy pastowe, śnieg wełnisty i papierowy. Ubranka: naturalne zdjęciowe, filcowe. Dodatki: papier kolorowy.

Hani bardzo podobało się wytwarzanie śniegu z pasty do zębów za pomocą różnych narzędzi, ale ucieszyła się jeszcze bardziej, gdy dostała do ręki wełniane kłębki. Ale to temat na następną opowieść...

czwartek, 13 lutego 2014

Walentynkowe serduszka i reszta

Chciałam, żebyśmy przygotowały coś z Hanią na Walentynki. Serduszka. Ale w jakiej technice, żeby była nowa, ciekawa? Nic mi nie chciało wpaść do głowy...

Któregoś dnia Hania bez pytania sięgała po ciastka w szafce i i przewróciła pojemnik z solą. W dodatku blat był mokry i sól nie nadawała się już do użycia. Już miałam ją wyrzucić (tzn. sól, nie córkę), ale pomyślałam, że można z niej zrobić masę solną. Jednak chwilę potem przypomniałam sobie, że spodobały nam się kiedyś robaczki z ciasta solnego, które widziałyśmy w programie Artzooka na kanale Da Vinci Learning. Uwielbiamy oglądać ten program, jest tam wiele kreatywnych propozycji plastyczno-technicznych. 

Udało mi się znaleźć w Internecie przepis na robaczki. My robiłyśmy ciasto z połowy porcji, ale i tak wyszła spora ilość. Najpierw w misce zmieszałyśmy pół szklanki soli z taką samą ilością mąki i połową łyżeczki proszku do pieczenia. Powoli wlałyśmy pół szklanki wody cały czas mieszając. Ciasto rozdzieliłyśmy do plastikowych kubeczków (po lodowinkach), do każdego dodałyśmy trochę plakatowej farby z tubki. W oryginalnym przepisie zalecane jest użycie barwnika spożywczego. Ja zbyt późno zorientowałam się, że nasza farbka może być problemem - przecież nie wiadomo, jak się zachowa w wysokiej temperaturze, a mikrofala ma kontakt z jedzeniem. Bezpieczniej byłoby zatem użyć barwnika spożywczego.


Następnie maczałyśmy patyczki do uszu dla niemowląt (są grubsze) w ciastowych farbkach i nakładałyśmy je grubą warstwą na tekturowych serduszkach.


Potem piekłyśmy je kilkadziesiąt sekund w kuchence mikrofalowej (w oryginale zalecają 4 razy po 10 sekund).


Po wyjęciu miały na sobie takie fajne górki jak w macy lub chrupaku.


Po serduszkach zostało nam jeszcze sporo ciasta, więc Hania zrobiła dwie buźki.


W końcu nastąpił czas swobodnej improwizacji. Hania zaczęła mieszać wszystkie farby ze sobą i obserwować efekty.


Na koniec chciałyśmy jakoś wykorzystać pozostałość. Przełożyłyśmy ją na połowę kartki A4 i zagięłyśmy do środka. Powstał motyl. Przynajmniej w teorii, w praktyce raczej nietoperz. Ozdobiłyśmy go plastikowymi koralikami. Miałyśmy problem z upieczeniem owada (czy ssaka) ze względu na jego rozmiar i grubą warstwę farby, ale w końcu się udało.

Technika ta bardziej się jednak nadaje do małych obiektów - większe trudniej upiec i mają większą skłonność do pękania (szczególnie tam, gdzie ciasto było grubiej nałożone).

Hania przeznaczyła serduszka dla koleżanek z przedszkola, "bo koleżanki są fajniejsze [od kolegów]". Żeby nie zapomniała, które serce jest dla której dziewczynki, wydrukowałam ich imiona podwójnie: jedno pozostało w całości, drugie pocięłam na kawałki. Hania miała za zadanie ułożyć imiona według wzoru. W trakcie układania rozmawiałyśmy o literkach, np. zauważyłyśmy, że w każdym imieniu jest A, a w niektórych nawet dwie takie literki ("U Agi są dwie takie same literki i jedna nie taka sama"). Szkoda, że nie było imion chłopięcych...


Potem Hania naklejała imiona na odwrotną stronę serduszek.


Ciekawe, czy koleżanki się ucieszą...

Uroczych Walentynek!

sobota, 8 lutego 2014

Księżniczką być

Nie lubię, jak robi się z dziewczynek księżniczki. Wmawia się im, że kochają kolor różowy, są najpiękniejsze i w ogóle naj. Reszta świata ma spełniać ich zachcianki. Tylko jaka reszta, skoro niemal wszystkie chcą być księżniczkami? Pewnie ta chłopięca. Nie udało mi się uchronić Hani od tego pragnienia.

Gdy ja byłam mała, presja ze strony mass mediów nie była tak duża, ale istniała literatura dziecięca. Też chciałam zostać księżniczką. Marzyłam o posiadaniu czarodziejskiej różdżki, która spełniałby moje wszystkie życzenia. Trochę później o księciu, który przyjedzie po mnie na białym koniu i będzie mnie kochał miłością idealną. I spełniał wszystkie moje życzenia.

Lata mijały, a książę nie chciał się pojawić. To znaczy pojawiali się różni tacy, ale na książąt wcale nie wyglądali. Jeden nawet dość interesujący, ale też nie książę… Niestety, nie udało mi się zostać tą księżniczką.

Dzisiaj Hania powiedziała do mnie: „Jesteś dobra, ze wszystkich kobiet najlepszą mamą. Jesteś księżniczką”. Po czym dodała: „I ja też. A tata jest rycerzem. A Ida będzie smokiem.” 

I wiecie co? Uwierzyłam w to. No, może poza smokiem…

poniedziałek, 3 lutego 2014

Lodownikowe klocki

Lodowniki pierwszy raz zobaczyłam w "Pobitych garach" i od razu mnie zachwyciły. Na blogu ich twórczyni znalazłam mnóstwo innych niebanalnych pomysłów na ich wykonanie. Najbardziej spodobały mi się lodowniki witrażowe.

Razem z Hanią zabrałyśmy się do roboty. Wykorzystałyśmy pomysł Izabeli, ale chciałyśmy zrobić to po swojemu. Po pierwsze dyski zamieniłyśmy na bardziej zwarte, różnokształtne bryły. Po drugie odeszłyśmy nieco od funkcji dekoratorskiej w stronę funkcji użytkowej.


Najpierw do plastikowych pojemniczków po śmietanach, serach i serkach nalałyśmy wody, którą Hania zabarwiła za pomocą akwareli. Pojemniki wystawiłyśmy (za pośrednictwem Taty) na balkon. Już za kilka godzin lodowniki były gotowe. Wyglądały tak:


Z lodowych klocków układałyśmy wieże, zamki i inne budowle.



Chociaż śnieg był wtedy suchy, dało się z niego robić babki. Produkowałyśmy je wypełniając śniegiem puste pojemniki po lodownikach. Do każdej dobierałyśmy lodowniki o takim samym kształcie. Tak powstały śniegowo-lodowe domki dla krasnoludków.



Hania wpadła na pomysł sadzenia lodowników (z "doniczkami" lub bez). Zabawa polegała na tym, że zakopywała je (z pudełeczkami lub bez) w śniegu. Następnym razem starała się je odszukać.


Bawiłyśmy się świetnie, apetyty na dalsze mrożenie rosły, przygotowałyśmy potrzebne materiały... Niestety pokapało nam z dachów i nosów :(

Może jeszcze pomrozi...

Ps. Zagłosuj na mojego bloga (sms o treści A00261 na numer 7122). Dzięki :)