sobota, 3 października 2015

Kubeczkowo i o sztuce

Wczoraj dziewczyny przypomniały sobie o naszym koszu skarbów (niektórzy nazywają go koszem na śmieci...) i wygrzebały z niego różne plastikowe kubeczki. W ruch poszła ukochana taśma klejąca,


nożyczki


i włóczka.

Idusia wykonała instrument muzyczny,


a Hania mnóstwo różnych gadżetów, między innymi te trzy laleczki.





















Co myślicie o wytworach moich pociech?

Ludziki Hani są sympatyczne, a instrument Idusi, no cóż... abstrakcyjny?

Skłoniło mnie to do refleksji na temat sztuki i postanowiłam dopisać jeszcze kilka słów od siebie. Sztuka to dla mnie przede wszystkim akt tworzenia, a to, co zostanie stworzone, to tylko efekt uboczny: sprawiający większe lub mniejsze wrażenie. Lubię patrzeć jak tworzą dzieci. Lubię patrzeć na ich pełne zaangażowanie w akt tworzenia: pracuje całe ciało, umysł i emocje. Przede wszystkim emocje. Widać to szczególnie na twarzy. Nie słyszą wtedy, co się do nich mówi - i jest to pozytywne.

To, co stworzą, jest zawsze udane, ponieważ jest prawdziwe, wypływa z nich. Pod warunkiem, że dorosły nie postanowi w to zaingerować. Wtedy to już jest mniej sztuka, a bardziej zajęcia plastyczne.

Nie mogę patrzeć, jak dzieci mają wykonywać prace plastyczne według gotowego, a nawet wydrukowanego (!) schematu (karta pracy). Widziałam to w przedszkolu Hani i teraz widzę u Idusi.

Cieszę się, że (pomimo wszystko) moje dzieci coraz częściej same spontanicznie coś tworzą. Wcześniej to ja częściej wymyślałam i organizowałam zajęcia dla nich. Ale Hania i tak lubiła zrobić coś po swojemu. Idusia już też.