Pierwszy zestaw powstał w wyniku mieszania soków owocowych. Hania poprzelewała sobie trochę, pomieszała, powrzucała sokowe kostki lodu. Dla uzyskania wrażenia szronu zanurzałyśmy odwrócone szklanki w talerzyku z wodą, a potem w cukrze. Efekt wizualny jednak nieco mnie rozczarował, choć wrażenia smakowe były interesujące...
Zabrałam się za przygotowywanie kolejnych napojów. Tym razem postanowiłam pobawić się w tworzenie barw pochodnych z podstawowych. Razem z Hanią przygotowałyśmy trzy szklanki z wodą. W jednej rozpuściłyśmy czerwoną farbę akwarelową, w drugiej żółtą, a w kolejnej niebieską. Następnie do siedmiu pustych szklanek Hania rozlewała przygotowane roztwory tak, aby każdy z nich znalazł się w czterech szklankach: w trzech pojedynczo, w trzech po dwa różne kolory, a w jednej wszystkie trzy. Dla urozmaicenia (i ćwiczenia paluszków) Hania przelewała ciecze za pomocą specjalistycznych narzędzi:
strzykawki do podawania leków,
miarki do mleka dla niemowląt
oraz lejka do piasku.
Poniżej efekt naszych poczynań:
Dodatkowo przygotowałyśmy kostki lodu w trzech podstawowych kolorach, które teraz Hania mogła poprzekładać do szklanek plastikową łyżką.
W końcu mogłyśmy poić nasze oczy (i tylko oczy!) widokiem rozpuszczających się barwnych kostek i powolnego przenikania się kolorów...
Hania nie zapamiętała, które kolory
trzeba zmieszać, aby uzyskać pożądany efekt, ale świetnie się bawiła w przelewanie oraz entuzjastyczne obserwowanie, jak powstaje
nowa barwa. Jeszcze kiedyś wrócimy do tematu...
Wciąż jednak nie miałam dość, więc zabrałam się za szejki, a przy okazji za problem gęstości cieczy. Jako że efektowny a prosty, temat ten jest bardzo popularny w blogosferze
parentingowej (mamowej). Ja jednak chciałam nie tylko obserwować jak ciecze rozwarstwiają się i układają jeden na drugim od najgęstszego (od dołu), ale też zobaczyć, jak się ze sobą mieszają i ponownie rozwarstwiają.
Najpierw delikatnie i powoli wlałam do trzech szklanek różne płyny, które rozłożyły się w ten sposób (patrząc od lewej i od dołu):
1) sok malinowy, mleko, zielony płyn do mycia
naczyń, olej
2) sok malinowy, mleko, olej
3) mleko, niebieski płyn do prania, olej.
(Zaskoczyło mnie to, że mleko ma większą gęstość niż olej.)
Później Hania zamieszała ciecze w szklankach i już za chwilę podziwiałyśmy nowe barwy. (Trzeba bardzo uważać, żeby dziecko nie spróbowało takiego drinka, zwłaszcza że wyglądają smakowicie...)
Zostawiłyśmy mieszaniny na noc, aby rano zobaczyć je znów w stanie rozwarstwienia.
Ojej, nie udało się :(
Udało, tylko rezultat był odmienny od zakładanej
hipotezy... Poza tym, że ciecze mają różną gęstość, nauczyłyśmy się również, że niektóre mieszają się ze sobą łatwiej, a niektóre trudniej.
Widzę że impreza była suto farbowana.
OdpowiedzUsuńZa kołnierz też nie wylewaliście ;)
Aż chce się pić :)
pozdrowienia!
Była dobra zabawa, a nawet nikt się nie upił :)
OdpowiedzUsuń