Przechowywać w miejscu niewidocznym i niedostępnym dla dzieci –
takie zdanie można przeczytać na każdej ulotce dołączonej do opakowania z
lekarstwem. Ale to właśnie leki, a właściwie ich opakowania, stały się obiektem
fascynacji Idy i jej pomysłem na rozwój. Miałam do wyboru – albo pomóc jej w zaspokojeniu potrzeby poznawania
świata czuwając jednocześnie nad bezpieczeństwem zabawy, albo zaprotestować,
ryzykując tym samym zwiększenie apetytu na zakazany owoc.
Początkowe zabawy polegały na
rozkładaniu na części nebulizatorów mikrodyfuzyjnych,
czyli sprejów do nosa z wodą morską, i ponownym ich składaniu. Kolejnym etapem było otwieranie i
zamykanie pudełeczek po lekach. Czasem w środku była ukryta jakaś
niespodzianka. Przez krótki czas Ida lubiła słuchać, jak grzechotają pastylki. Zdjęć
nie ma, bo nie robiliśmy, a ona nie chciała powtórzyć, ponieważ frajdę
sprawiało jej już coś innego. Zaczęła odrywać naderwane sreberka z blistrów na
pastylki.
Do tej zabawy dołączyła jeszcze
jedna: nakładanie foremek do ciastek na buteleczkę po wodzie morskiej.
Opakowania po lekach to świetne
zabawki edukacyjne: pomagają ćwiczyć koncentrację (co widać na zdjęciach), rozwijają manualnie i wspomagają myślenie.
Każda zabawa z dzieckiem jest kształcąca:)
OdpowiedzUsuńZapraszam na mojego bloga gdyż nominowałam Cie , jeśli nie lubisz tagów nie musisz brać udziału. Fajnie jednak by było gdybyś odpowiedziała na moje pytania:) Pozdrawiam
Dorko DOO, też uważam, że każda zabawa z dzieckiem jest kształcąca i każda zabawka (nawet jeśli to opakowania po lekach) może być kształcąca. Fajnie, jeśli z inicjatywą wychodzi rodzic, ale jeszcze lepiej, gdy dziecko, a rodzic nie protestuje ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję za nominację, jest mi bardzo miło :), ale nie wezmę udziału, ponieważ nie przepadam za tego typu zabawami... Mam nadzieję, że pomimo tego będziesz nadal do mnie wpadać :) Pozdrawiam!