środa, 19 grudnia 2012

W świątecznym nastroju


„Pada śnieg, puszysty śnieg
lubię patrzeć, gdy tak cicho spływa w dół
pada śnieg jak w białym śnie
mamo, spójrz na świat, jak z bajki cały jest”

Ja też lubię, gdy pada śnieg. Biały od swej czystości. Srebrzysty od słońca. Złocisty od światła latarni. Albo kolorowy od dziecięcej wyobraźni.

„Czy wam nie przyszło nigdy do głowy,
że śnieg powinien być kolorowy?
Albo zielony, albo czerwony,
liliowy albo beż.”
(Ludwik Jerzy Kern, Kolorowy śnieg)

Pomyślałam, że właśnie padający śnieg może ozdobić świąteczne kartki. Będzie sypał przez okienko zostawiając w jej wnętrzu różnokształtne ślady. 

To, co zostanie po wycięciu okienka stanie się ozdobą choinkową. W wymiarze praktycznym (i ekologicznym) będzie to oszczędność materiału, a w emocjonalnym zapewni łączność z osobą, do której wyślę kartkę. Gdy później popatrzę na gwiazdkę wiszącą na choince, przypomni mi się mój chrześniak, a gdy na dzwoneczek – pomyślę o chrześnicy.

Kartki świąteczne 

Najpierw połowę kolorowej kartki z bloku technicznego złożyłam na pół, na trzeciej stronie wkleiłam prostokąt z papieru w innym kolorze. Przykleiłam wydrukowane życzenia. Następnie wycięłam z tektury kilka szablonów: choinkę, bałwanka, bombkę i dzwonek. Jeden z nich odrysowałam na pierwszej stronie kartki,
…wycięłam kształt za pomocą nożyka introligatorskiego,
 …odrysowałam jego kontury, 
 …posmarowałam powierzchnię klejem,
 …i obsypałam kolorowym (bibułkowym) śniegiem.

Gotowe świąteczne kartki:

Ozdoby choinkowe
Posmarowałam klejem powierzchnię wyciętego elementu,
 … sypnęłam na niego srebrzysty (brokatowy) śnieg, 
 … zrobiłam dziurkę przez którą przewlekłam nitkę kordonka.

Gotowe ozdoby choinkowe:


 Chciałam robić wszystko razem z Hanią, ale podczas gdy ja produkowałam śnieg, ona robiła bibułkowe zwierzątka (niestety nie przeżyły), kiedy wykonywałam swoje kartki, ona tworzyła takie według własnego pomysłu:
 a w czasie ozdabiania moich: 

Na koniec życzenia świąteczne dla Ciebie i Twojej rodziny:


piątek, 7 grudnia 2012

Mniej sprzątania, więcej…



W poniedziałek naszła mnie wielka ochota na sprzątanie. A że nie często mi się takowa zdarza, postanowiłam okazję wykorzystać. Tym bardziej, że zbliżają się święta. A w niedzielę miała być impreza urodzinowa Hani.

Sprzątało mi się nadzwyczaj przyjemnie. Aż do środy. Hania przyszła z przedszkola zmęczona i rozdrażniona. A ja musiałam koniecznie wtedy dokończyć mycie drzwi do łazienki, żeby zrealizować swój program minimum na ten dzień. Przeszkadzała. Marudziła. Wciąż zadawała pytania „czemu…?”. Pomyślałam w końcu, że może pomóc. Wręczyłam jej suchą chusteczkę i wskazałam na drzwi wejściowe. Ale ona chciała czyścić na mokro… W końcu na nią nakrzyczałam. A potem poszła spać. Wieczorem okazało się, że ma gorączkę i bierze ją jakieś choróbsko…

Zapomniałam o tym, co ważne.

 Gdy ja byłam dzieckiem, że nie miało dla mnie większego znaczenia, czy drzwi były czyste. Było mi obojętne, ile razy w tygodniu mama zamiatała podłogę. Nie zależało mi zupełnie, czy na lustrach było widać odciski palców. Pamiętam natomiast,  jaką przyjemność sprawiały mi nasze rodzinne wycieczki do lasu czy nad rzekę. Wspólne palenie ogniska. Wczasy nad morzem. Figle i akrobacje z tatą. Pieczenie placków z mamą oraz wylizywanie surowego ciasta z garnków (z bratem). I gdy zrobiła dla mnie lalkę ze spodni od piżamy oraz traktorek ze szpulki i gumki recepturki. 

 Niedawno na facebooku przeczytałam takie hasło:

Coś w tym jest. Choć pewnie są rodzice, którzy mają i klejącą podłogę i nieszczęśliwe dziecko. A być może istnieją także tacy, którzy mają w domu idealny porządek i jeszcze znajdują czas dla swoich pociech. Ja w każdym razie do nich nie należę. Muszę wybierać. Oby z sercem.

poniedziałek, 3 grudnia 2012

Pamiętnik i pudełeczko skarbów

Jeszcze długo przed narodzinami Haneczki zapragnęłam podarować jej coś szczególnego. Postanowiłam założyć pamiętnik. Na rynku są dostępne gotowe albumy i dzienniczki, ale po pierwsze zazwyczaj można je prowadzić dopiero po urodzeniu dziecka, po drugie narzucają gotowy schemat, który nie każdemu musi odpowiadać. Ja wykorzystałam do tego celu zeszyt A4 ze sztywną okładką i grubszymi kartkami, aby był trwały i lepiej wklejało się do niego zdjęcia.  Obkleiłam go serduszkami wyciętymi z kolorowego samoprzylepnego papieru. 

Pamiętnik zaczęłam prowadzić jeszcze będąc w ciąży. Opisywałam w nim jak rozwija się moje dziecko, wklejałam zdjęcia z badań usg, swoje zdjęcia z brzuszkiem, relacjonowałam co już jej kupiliśmy, jak urządzamy jej pokoik, wspominałam o spotkaniach w szkole rodzenia. Pisałam o tym, jak całą trójką spędzamy czas: o spacerach, słuchaniu muzyki, czytaniu wierszyków, rozmowach. Zapewniałam ją o naszej miłości i że z niecierpliwością czekamy na jej przyjście. Przełomowym wydarzeniem był poród. Odtąd zaczęło pojawiać się tam coraz więcej zdjęć Hani, ważnych momentów w jej rozwoju, wydarzeń z życia, dokonań, odciski stópek i rączek, opis zabawnych sytuacji z jej udziałem, a także wiersze, które dla niej pisałam. Do pamiętnika trafiają też praktyczne informacje: wzrost i waga, szczepienia, choroby, nowości w jadłospisie oraz słowniczek jej dziecięcej mowy.

Z pudełka po czekoladkach obklejonych kolorowym papierem powstało pudełeczko skarbów na przedmioty, których nie da się wkleić do zeszytu. Do tej pory znalazły się tam: test ciążowy z wynikiem pozytywnym, opaska identyfikacyjna na rączkę ze szpitala, kikut pępuszka, pierwszy smoczek i świeczka jedyneczka z urodzinowego tortu. Pewnie za kilka lat dołączy m.in. pierwszy ząbek.
Ida także ma swój pamiętnik i pudełeczko. Przygotowałyśmy je razem z Hanią – ja wycinałam różne kształty z kolorowego papieru, którymi ona obklejała okładkę i (tym razem) pojemniczek do przechowywania żywności (pudełeczko Hani okazało się mało trwałe i musiałyśmy założyć go ponownie).
Z powodu mnogości zajęć związanych z opieką (teraz już) nad dwójką dzieci, moje pamiętnikowe wpisy nie są już tak systematyczne i szczegółowe, ale nadal staram się to robić, żeby dziewczynki miały w przyszłości fajne pamiątki i mogły dowiedzieć się czegoś także o swoim wczesnym dzieciństwie, okresie którego nie będą pamiętać. Mój młodszy brat Tomek dostał ode mnie pamiętnik, który pisałam dla niego jeszcze jako nastolatka, na osiemnaste urodziny. Sprawiło mu to (i nie tylko jemu) dużą przyjemność.

Poza tym ulotne chwile gromadzimy w mniej tradycyjnej formie: zdjęć, nagrań audio i video, a od niedawna także w postaci tego bloga :)

piątek, 16 listopada 2012

Dmuchańce, łamańce…



Kiedy je się pop corn z córką, jest inaczej niż gdyby się go jadło samemu. Wyobraźnia zaczyna się rozpędzać. Kukurydziane dmuchańce zamieniają się w różne stwory i ożywają. Każdy ma swój niepowtarzalny kształt, ale i szybko może zmienić tożsamość – gdy tylko popatrzy się na niego z innej perspektywy lub obejrzy go inna osoba. Oto kilka propozycji. Co Wam przypominają?
1
2
3
4
A kiedy człowiek naje się tych chrupańców na noc, a potem wstaje do karmienia (młodszej) córki, oczy same się zamykają, sen miesza się z jawą i przychodzą do głowy różne myśli i obrazy. Gdy ktoś marzy o spaniu, liczy barany. Białe barany. A może owieczki? Dmuchane owieczki. Popcornowe owieczki. A nóżki i główki? Też dmuchane. Ryżowe.
Na hali
Do nich dołączyły chrupki kukurydziane, słone paluszki, płatki kukurydziane i płatki Frutina. W roli kleju próbowały swych sił miód i dżem (roztopiona czekolada nie dotarła), ale najlepsza okazała się zwykła woda. A paluszki były wbijane. Oto, co wyszło spod rąk mamy:
Gąsieniczka
Ni pies, ni wydra
Zwalone drzewo
Ufoludek
Żyrafa
Dwugłowy smok
Koń
Jamnik
A to udało się stworzyć Hani:
Zając
Ufoludek
Ufoludek i ptaszek
Igloo, piesek i owieczka
To były nasze dzieła. A tutaj i tutaj arcydzieła. 

Jeszcze w kwestii etycznej: czy można bawić się jedzeniem? Nasze mamy powtarzały zazwyczaj: -Nie baw się jedzeniem! Mnie podobała się scenka z „Rodziny Addamsów”, kiedy wszyscy siedzą przy stole, a Morticia mówi do córki: -Baw się jedzeniem! Naszym rodzicom chodziło chyba o szacunek do pokarmów, a także o to, aby go nie marnować. Aby ominąć ten drugi problem używamy produktów niezdatnych do jedzenia: przeterminowanych, uszkodzonych, wcześniej rozsypanych (wtedy można je pokolorować pisakami; trzeba tylko uważać, aby dziecko ich nie jadło) albo wartościowych, które później konsumujemy (nie zapomnijmy umyć rąk przed zabawą). 

Na koniec: co zobaczyłyśmy w popcornowych dmuchańcach:
1.       Biegnący na dwóch łapach lew (ja) /owieczka (Hania).
2.       Popiersie jelenia (ja)/nafoludzik (Hania).
3.       Puszysta osoba płci męskiej (ja)/krokodyl z workiem ciężkim (Hania).
4.       Biegnący smok (ja)/potłuczony wazon ptaszka (Hania).

Smacznej zabawy!