poniedziałek, 13 maja 2013

Tylko cyc – więcej nic!



Uzależniła się od cyca.

Niewyczerpane źródło cudownego mleczka, magiczny środek uspokajający i nasenny, oaza bezpieczeństwa, przystań dająca ukojenie, raj bliskości i ciepła.  Prawda.  Ale nie zawsze jest to najlepsza opcja. I to dla obu stron.

Ida skończyła już 6 miesięcy (a nawet 7), więc przekazałam jej należną porcją przeciwciał. Z powodu jej AZS jestem na diecie, przez co obie jesteśmy jak pietruszki: blade i chude. Mam ochotę na ser żółty, ogórka kiszonego, czekoladę z okienkiem… I pizzę. I trochę wolności.

Mogłaby odstawić w końcu cyca! Mogłaby, ale nie chce…

Próbowaliśmy kilka butelek i smoczków (w tym ten niby najbliższy natury) oraz kilka kubków (w tym niekapek) i łyżeczek. Dwa rodzaje mieszanek dla alergików. Mleko modyfikowane zmieszane z moim mlekiem w różnych proporcjach. Posłodzone glukozą. Zmieniające się temperatury, osoby karmiące, pory dnia i nocy. Na żywo i na śpiocha. Po dobroci i na siłę.

Z mniej lub bardziej kiepskim rezultatem.

Jej reakcja najpierw była taka: „ No dobra, possę chwilkę, ale potem będzie jedzenie, prawda?”

Następnie taka: „Co to w ogóle jest? To nie cyc! Chyba próbujecie mnie oszukać…” A potem, niczym bohaterka Świata małej księżniczki: „JA-CHCĘ-CYCA!!!”

Później: „O, nawet fajnie nawet się ciągnie za to coś. Można ponagryzać i pomamlać… A kiedy będzie normalne jedzenie?”

Teraz taka jak następnie.

Czy znacie jakiś dobry ośrodek leczenia uzależnień?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz