środa, 19 września 2012

Debiut w przedszkolu

Przed rozpoczęciem roku szkolnego pojawiło się wiele artykułów na temat adaptacji: żłobkowej, przedszkolnej i szkolnej. Co prawda trochę już na to późno (za to bardziej refleksyjnie), ale polecam cykl "Dziecko idzie do przedszkola" (link tutaj). Chciałabym do tematu dorzucić swoje 5 groszy. W tym roku moja latorośl miała zadebiutować w przedszkolu. Przygotowania zaczęliśmy już dużo wcześniej. Czytaliśmy jej książeczki na ten temat. Najbardziej przypadła nam go gustu pozycja autorstwa Beaty Ostrowickiej "Lulaki. Pan Czekoladka i przedszkole, czyli ważne sprawy małych ludzi". Jest to opis jednego dnia z życia przedszkolaka. Tekst i ilustracje są bardzo proste, ale i urocze w swej prostocie. Nadaje się do czytania najmłodszym debiutantom. Do książeczki dołączona jest płytka CD z tekstem książeczki.


Inną propozycją jest "Basia i przedszkole" (Zofia Stanecka, Marianna Oklejak). Również tu przedstawiony został jeden dzień z życia przedszkolaka, autorka poruszyła także temat przyjaźni. Jednak pomimo fascynującego opisu skoków do kałuży oraz zabaw błotem Basi i jej nowej przyjaciółki, jakoś mniej polubiliśmy tą książeczkę. Ale zła nie jest.
Przezabawny jest za to zbiór opowiadań o przedszkolaku Tomku, który opowiada o swoich „przygodach” w różnych miejscach, często w przedszkolu. Nazwałabym tą pozycję lekturą uzupełniającą. Książeczka okazała się trochę na wyrost dla naszej córeczki, jest bardziej odpowiednia dla starszego przedszkolaka (poruszane tematy to m.in. tatuaż, horoskop), ale godna polecenia.

Poza czytaniem dużo opowiadaliśmy Hani, jak to będzie, jak wygląda życie przedszkolne i dlaczego warto. Pójście tam przedstawialiśmy jako nagrodę nie karę, przyjemność a nie obowiązek. Chcieliśmy, żeby wyczekiwała tego momentu jak przyjścia św. Mikołaja. I tak rzeczywiście było. Na placu zabaw, na spacerze, często do przypadkowych osób chwaliła się: „Od wześnia pójdem do pseckola”.
Czego natomiast nie warto robić? Moim zadaniem nie powinno się nagradzać dziecka za to, że poszło do przedszkola. Skoro to przyjemność, to dawanie nagród jest pozbawione sensu. Dziecko nie powinno czuć przymusu, ale chęć pójścia tam. Dlatego lepiej unikać sformułowania typu: „mama musi iść do pracy, ty musisz tu zostać”. To obarczanie malucha zbyt dużą odpowiedzialnością. W odniesieniu do szkoły też lepiej unikać negatywnego motywowania: „masz obowiązek”, „teraz zaczną się obowiązki”, „musisz”, „rodzice zapłacą karę”, „przyjedzie policja”, ale zachęcać i traktować to nowe doświadczenie w kategoriach przygody: „poznasz nowych kolegów”, „dowiesz się wielu ciekawych rzeczy”, „będziesz robił fajne rzeczy”, „będą wycieczki, imprezy”, „jesteś już taki duży, że możesz tam pójść”. Żeby wzmocnić pozytywne nastawienie można odliczać czas do rozpoczęcia roku szkolnego. Może zrobić kalendarz w stylu kalendarza adwentowego?
Pomimo tego, że to powinna być przyjemność, dziecko może nie chcieć, mieć obawy i ma do tego prawo. I trzeba to zaakceptować, a dopiero potem zastanawiać się, jak temu zaradzić. Nawet na lody może nie mieć w któryś dzień ochoty, zwłaszcza jeśli przez dłuższy czas jadło je codziennie.
Wracając do mojej córki… Hania bardzo szybko zaadaptowała się w nowym środowisku, a pobyt tam traktowała jako coś naturalnego. Dziwiła się, dlaczego niektóre dzieci płaczą. Czy było idealnie? Nie, ale o tym następnym razem...

A w międzyczasie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz