czwartek, 25 października 2012

Jesień rurkowa. W sadzie.

Gdy nasza starsza córeczka była mała, zużywaliśmy mnóstwo pampersów i mokrych chusteczek. Kiedy stała się bardziej samodzielna, rozlubowała się w rozlewaniu i babraniu, a w domu zaczęły pojawiać się duże ilości rurek po ręcznikach papierowych (obok tych po papierze toaletowym). W czasach narastającej świadomości ekologicznej materiał ten stał się bardzo popularny dając szerokie możliwości powtórnego wykorzystania. W nasze progi również zawitała ta jakże pożyteczna i inspirująca moda. Poniżej pierwsza odsłona naszych poczynań.

Na początek ponacinałam rurki po ręcznikach: na górze głębiej (to będą gałęzie), na dole płycej (korzenie). Przymocowałam je za pomocą kleju do kartonu.
Razem z córcią miałyśmy pomalować pnie i gałęzie na brązowo. Chciałam sprowokować ją do podania tego koloru, więc spytałam: -Jaką farbą pomalujemy drzewka, Haniu?
Usłyszałam: -Róznymi.
Ponieważ bardzo zależało mi na usłyszeniu „właściwej” odpowiedzi, zasugerowałam: -Może będą brązowe?
A ona na to: -Nie, dzewa som tencowe.
Pomalowałyśmy na kolorowo.

Po wyschnięciu naszej pracy podoklejałyśmy do drzewek plastelinowe owoce: czerwone jabłka, żółte gruszki i fioletowe śliwki. Tym razem stereotypowo.
Ponieważ Hani nie pozwoliło się to wyżyć artystycznie, ulepiła jeszcze jeża (czarno-brązowo-niebieski, na zdjęciu skrajnie po prawej) i jelenia (fioletowo-pomarańczowo-zielony, nieco na prawo od środka). Potem nazywała kolory owoców i liczyłyśmy je. Starsze dzieci mogą porównywać ich ilość na poszczególnych drzewach i między gatunkami, a także wykonywać obliczenia (odejmować owoce, dodawać owoce z różnych drzewek) zgodnie z tym, co rodzic opowie czy przedstawi na drzewkach. Potem następuje zamiana ról.
 W dalszej kolejności naprodukowałyśmy masę liści poprzez pocięcie bibuły w różnych kolorach (jeśli pnie i gałęzie drzew są tęczowe, to liście tym bardziej). Teraz miał nastąpić „kontrolowany spontan”, czyli opuszczenie liści na sad. Hania jednak nie wytrzymała napięcia i popełniła falstart. Nie udało się przez to dobrze uchwycić liści w locie, ale miała za to sporo świetnej zabawy. 


Ps1. Na koniec nowa zabawa: dziecko wkłada kasztany czy żołędzie do pni i liczy, ile się zmieściło albo wrzuca je do środka z niewielkiej odległości. Wypróbowaliśmy. 
Ps2. Pojedyncze drzewko (lub nie-drzewko, np. czupryniasty ludzik) może posłużyć jako stojak na długopisy i ołówki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz