Do tematu „Debiut w przedszkolu”.
Hania szybko zaadaptowała się w przedszkolu, tzn. nie
płakała, nie protestowała, nie trzymała się maminej spódnicy (ani spodni).
Chętnie szła do swojej sali, ale też z radością witała mnie po południu. Pojawił
się jednak problem: nie chciała przestrzegać zasad, które obowiązywały w nowym
miejscu. Prawie za każdym razem musiałam wysłuchiwać skarg nauczycielki. Na
początku byłam zdziwiona (to chyba nie o moim dziecku?). Potem zrobiło mi się
głupio. Ja, nauczyciel i osoba pisząca artykuły o wychowaniu, słyszę krytykę
zachowania swojego rodzonego dziecka. I w dodatku nie wiem, co robić. Bardzo
mnie to stresowało.
Wychowujemy córkę w dość dużej swobodzie i jest to nasz
świadomy wybór. Może trzeba zaostrzyć dyscyplinę, ograniczyć, stać się bardziej
surowym rodzicem? Zastosowaliśmy. Nie pomogło. Hania nadal psociła i w
przedszkolu, i w domu. Dodatkowo stała się bardziej rozdrażniona.
Po rozmowie z przyjaciółką zrozumiałam, że nie muszę znać
odpowiedzi na wszystkie pytania, nie muszę wszystkiego wiedzieć. Nigdy nie będę
ekspertem. Mogę jedynie zastanawiać się,
szukać rozwiązań, mieć swoje przemyślenia dotyczące pewnych kwestii. Nie mam
idealnego dziecka, tylko dziecko prawdziwe, żywe. I wcale nie chcę, żeby było
chodzącym ideałem (pomijając kwestię, że to niemożliwe).
Wiele ciekawych i mądrych
przemyśleń znalazłam też w książce, którą akurat wtedy czytałam, autorstwa
mojej ulubionej psycholożki Agnieszki Stein. Już wcześniej zastanawiałam się,
czy naprawdę chcę, żeby moje dziecko było grzeczne. Jest to dla rodzica niewątpliwie
wygodne, ale czy dobre dla dziecka? Chyba nie. Nie znaczy to, że zależy mi na
chuligance, raczej to, że grzeczność nie jest moim priorytetem. Wolę mieć dziecko
szczęśliwe niż po prostu grzeczne. Nie znaczy to także, że mam tolerować nieodpowiednie zachowanie, lecz zaakceptować fakt, że dziecko może mieć zupełnie inne spojrzenie na sytuację i swoje zdanie w jakiejś kwestii, różne od mojego. To, co przeczytałam w książce „Dziecko z
bliska”, zaskoczyło mnie, ale zaraz potem wydało mi się całkiem sensowne:
„Posłuszeństwo w połączeniu z grzecznością tak naprawdę budzi największe moje obawy. Dzieci, które słuchają się innych zamiast korzystać z własnego serca i rozumu, narażone są na to, że kiedy zmniejszy się wpływ rodziców i ich miejsce zajmą rówieśnicy, nie będą potrafiły dokonywać mądrych i bezpiecznych wyborów oraz odmawiać, kiedy coś im nie służy.” (s.32)
Znalazłam także odpowiedź na nasz problem:
„Kiedy dziecko zaczyna się dostosowywać do przedszkolnych zasad (…), nie potrzebuje, aby były one także stosowane w relacjach z rodzicami, a bardziej potrzebuje więcej swobody, aby od tych zasad odpocząć.” (s. 104)
Zrozumiałam w końcu, że poszłam niewłaściwą drogą.
Zastanawiałam się, jak zlikwidować niewłaściwe zachowanie córki zamiast myśleć, jak jej pomóc poradzić sobie z trudną
sytuacją (debiut w przedszkolu, nowa siostrzyczka). Rodzicielstwo spięte, surowe,
nerwowe jakie chciałam wprowadzić w życie,
nie jest dobrym rozwiązaniem. Powinnam wrócić do rodzicielstwa
akceptującego, radosnego, poszukującego, twórczego, kochającego. Co ostatecznie
pomogło? 3 U: uśmiech (dobry humor, brak napięcia), uwaga (spędzanie czasu
tylko z nią) i uczucie (dużo ciepła, akceptacji, przytulenie).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz