środa, 7 listopada 2012

Jest niegrzeczna!




Hania szybko zaadaptowała się w przedszkolu, tzn. nie płakała, nie protestowała, nie trzymała się maminej spódnicy (ani spodni). Chętnie szła do swojej sali, ale też z radością witała mnie po południu. Pojawił się jednak problem: nie chciała przestrzegać zasad, które obowiązywały w nowym miejscu. Prawie za każdym razem musiałam wysłuchiwać skarg nauczycielki. Na początku byłam zdziwiona (to chyba nie o moim dziecku?). Potem zrobiło mi się głupio. Ja, nauczyciel i osoba pisząca artykuły o wychowaniu, słyszę krytykę zachowania swojego rodzonego dziecka. I w dodatku nie wiem, co robić. Bardzo mnie to stresowało.

Wychowujemy córkę w dość dużej swobodzie i jest to nasz świadomy wybór. Może trzeba zaostrzyć dyscyplinę, ograniczyć, stać się bardziej surowym rodzicem? Zastosowaliśmy. Nie pomogło. Hania nadal psociła i w przedszkolu, i w domu. Dodatkowo stała się bardziej rozdrażniona.

Po rozmowie z przyjaciółką zrozumiałam, że nie muszę znać odpowiedzi na wszystkie pytania, nie muszę wszystkiego wiedzieć. Nigdy nie będę ekspertem. Mogę  jedynie zastanawiać się, szukać rozwiązań, mieć swoje przemyślenia dotyczące pewnych kwestii. Nie mam idealnego dziecka, tylko dziecko prawdziwe, żywe. I wcale nie chcę, żeby było chodzącym ideałem (pomijając kwestię, że to niemożliwe). 

Wiele ciekawych i mądrych przemyśleń znalazłam też w książce, którą akurat wtedy czytałam, autorstwa mojej ulubionej psycholożki Agnieszki Stein. Już wcześniej zastanawiałam się, czy naprawdę chcę, żeby moje dziecko było grzeczne. Jest to dla rodzica niewątpliwie wygodne, ale czy dobre dla dziecka? Chyba nie. Nie znaczy to, że zależy mi na chuligance, raczej to, że grzeczność nie jest moim priorytetem. Wolę mieć dziecko szczęśliwe niż po prostu grzeczne. Nie znaczy to także, że mam tolerować nieodpowiednie zachowanie, lecz zaakceptować fakt, że dziecko może mieć zupełnie inne spojrzenie na sytuację i swoje zdanie w jakiejś kwestii, różne od mojego. To, co przeczytałam w książce „Dziecko z bliska”, zaskoczyło mnie, ale zaraz potem wydało mi się całkiem sensowne:
„Posłuszeństwo w połączeniu z grzecznością tak naprawdę budzi największe moje obawy. Dzieci, które słuchają się innych zamiast korzystać z własnego serca i rozumu, narażone są na to, że kiedy zmniejszy się wpływ rodziców i ich miejsce zajmą rówieśnicy, nie będą potrafiły dokonywać mądrych i bezpiecznych wyborów oraz odmawiać, kiedy coś im nie służy.” (s.32)
Znalazłam także odpowiedź na nasz problem:
„Kiedy dziecko zaczyna się dostosowywać do przedszkolnych zasad (…), nie potrzebuje, aby były one także stosowane w relacjach z rodzicami, a bardziej potrzebuje więcej swobody, aby od tych zasad odpocząć.” (s. 104)

Zrozumiałam w końcu, że poszłam niewłaściwą drogą. Zastanawiałam się, jak zlikwidować niewłaściwe zachowanie córki zamiast  myśleć, jak jej pomóc poradzić sobie z trudną sytuacją (debiut w przedszkolu, nowa siostrzyczka). Rodzicielstwo spięte, surowe, nerwowe jakie chciałam wprowadzić w życie,  nie jest dobrym rozwiązaniem. Powinnam wrócić do rodzicielstwa akceptującego, radosnego, poszukującego, twórczego, kochającego. Co ostatecznie pomogło? 3 U: uśmiech (dobry humor, brak napięcia), uwaga (spędzanie czasu tylko z nią) i uczucie (dużo ciepła, akceptacji, przytulenie).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz