Myślałam, że ten związek nigdy
się nie skończy. Gdy będę ją odbierać z przedszkola, krzyknie: Cyca! Gdy
pokłóci się z koleżanką, gdy będzie miała koszmary, gdy dostanie jedynkę z
klasówki. Gdy rzuci ją chłopak.
Nie chciała pić z butelki.
Słyszałam: kiedyś musi zacząć pić, potem będzie tylko gorzej, choćby na siłę. Dla jej dobra. Dla mojego dobra. A ja nie
mogłam znieść jej płaczu dłużej niż pół godziny.
Najpierw napiła się kilka łyczków
z łyżeczki. Potem zaczęła jeść kleiki z miseczki co drugie karmienie zamiast z
piersi. Następnie mleczarnia była czynna tylko w godzinach wieczornych i
nocnych. W końcu zostało tylko jedno, ale za to najtrudniejsze: nocne karmienie.
Musiałabym ją sadzać w foteliku w środku nocy!
Sama zrezygnowała z nocnego
karmienia i tym samym z cyca. Z tego, co tak bardzo kochała… Nie chciała na
niego patrzeć, jak kiedyś na butelkę… Skończyła się relacja, która była głęboka
i piękna, ale w końcu stała się trudna do zniesienia. Jestem teraz jak po
rozwodzie: z jednej strony czuję ulgę, a z drugiej smutek i żal. To już nie
wróci.
Ale za to mogę jeść ser żółty,
ogórka kiszonego, czekoladę z okienkiem… I pizzę. I jestem wolna!
Ida w międzyczasie nauczyła się
pić mleczko z kubka kapka. A gdy już całkiem porzuciła pierś – także z butelki…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz